poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział trzynasty.

Cześć i czołem! Jako, że ostatnio czekałyście bardzo długo na nowy rozdział prezentuję Wam kolejny jako moje przeprosiny. Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo naprawdę się starałam. Jest to jak dotąd najdłuższy jaki napisałam, więc to dla mnie mały sukces :)
Dziękuję Venetiio za podmuch weny i wspaniały Ślizgoński wierszyk :*
Dziękuję Dominice za betowanie tych bazgrołów i cierpliwość i drugi Ślizgoński wierszyk :*
A rozdział dedykuję Madeline! 
Zapraszam do czytania!
Buziaki, wampirek

***



Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy, to mężczyzna siedzący na wózku inwalidzkim. Jego oczy wyrażały niepewność, a twarz była zmęczona. Mimo to, na swój sposób był dalej przystojny. Włosy ściemniały o parę tonów i były krótsze niż zazwyczaj. Obok mężczyzny stała drobna blondynka o wyniosłej twarzy i pięknych błękitnych oczach.
- Czekaliśmy na Was! – Odezwała się Molly, zapraszając małżeństwo do Nory. - Zaraz powinna się zjawić prof. McGonagall i Andromeda.
- Dziękujemy Molly. - Skinęła Narcyza Malfoy, wchodząc do domu. Tuż za nią, wjechał jej niepełnosprawny mąż Lucjusz. Kiedy kobieta mijała Hermionę, lekko skinęła głową w geście powitania i dumnie powędrowała do salonu, by usiąść na kanapie. Wszystkim zebranym w salonie Weasley'ów, prócz Molly i Artura, opadła szczęka. Nikt nie spodziewał się Państwa Malfoy w Norze. Przecież dla nich Wesley'owie byli zdrajcami krwi.
- Napijecie się czegoś? - Zapytała ciepło gospodyni domu.
- Poproszę herbatę dla mnie i dla męża. Dziękuję. - Odpowiedziała kobieta, delikatnie się uśmiechając. Pani Weasley powędrowała do kuchni, by po chwili wrócić z dwoma filiżankami herbaty dla gości.
- Dzieciaki, uciekajcie do siebie. - Rozkazała Molly, a wszyscy posłusznie zaczęli wychodzić z salonu. Kiedy Hermiona miała już opuścić pomieszczenie, odezwał się Malfoy Senior.
- Panno Granger, proszę byś została. - Wszystkie głowy zwróciły się w kierunku Lucjusza Malfoya. Jego głos był jak zwykle zimny, nie ukazujący emocji. Po plecach dziewczyny przeszły ciarki i pytająco zerknęła na pana Wesley'a, który skinął głową, by została. Bała się, ale podejrzewała, że ma to coś wspólnego z Draconem. Od jej rozmowy z Blaisem, nie może już patrzeć na Malfoy'a Seniora jak przedtem. Okazało się, że ma uczucia i jego serce nie jest tak do końca z kamienia, jednak dalej czuła niechęć do mężczyzny.
- Dlaczego mam zostać? - Zapytała.
- Będziesz Gwarantem. - Odpowiedziała delikatnie Narcyza.
- Coo?! - Krzyknęła zdezorientowana, gdy z kominka wyszła Andromeda, prof. McGonagall i Draco.
- Cyzia! Tak się cieszę! - Ciemnowłosa kobieta podbiegła i przytuliła się do siostry. Hermiona patrzyła na scenę z lekkim dystansem, ale kiedy zobaczyła promienny uśmiech na twarzy Narcyzy, po raz kolejny się zdziwiła. Teraz twarz pani Malfoy wyglądała dużo młodziej, jaśniej. Kiedy kobiety się od siebie odsunęły, po promiennym uśmiechu został tylko jego cień, a pani Tonks zwróciła się do Lucjusza.
- Lucjuszu. - Skinęła głową w kierunku swojego szwagra.
- Andromedo. - Przywitał się krótko. Hermiona odwróciła się w kierunku Dracona z niemym pytaniem w wielkich, brązowych oczach. Ten tylko uśmiechnął się i podszedł przywitać się z matką, która złapała go w swoje ramiona.
- Cześć mamo – W tych słowach słychać było miłość syna do matki, ale również szacunek.
- Stęskniłam się za Tobą, wiesz? Razem z ojcem planujemy w ferie wyjechać na tydzień w Alpy, mamy nadzieję, że będziesz nam towarzyszył.
- Jasne, że tak. - Odpowiedział, uśmiechając się do Lucjusza.
- Hermiono, może usiądziesz? - Odezwała się dyrektorka Hogwartu.
- Nie, dziękuję. Postoję. – Odpowiedziała grzecznie, zastanawiając się po cholerę ma tu być - Może mi ktoś powiedzieć co tu się dzieje?
- Będziesz gwarantem przysięgi wieczystej zawartej między mną, a prof. McGonagall.
- Jakiej przysięgi? Co ja mam z tym wspólnego? - Denerwowała się dziewczyna.
- Spokojnie. Z mężem mamy zamiar przystąpić do Zakonu, by zapewnić bezpieczeństwo naszemu synowi. Ostatnie wydarzenia nas bardzo martwią i nie chcemy, by coś mu się stało. Chcemy, by był bezpieczny. Zanim jednak wstąpimy, mój mąż i prof. McGonagall złożą wieczystą przysięgę dotyczącą naszej wierności stronie Zakonu. - Blondynka podeszła do dziewczyny i mówiąc to, położyła jej dłoń na ramieniu.
- Ale dlaczego ja? - Zapytała Miona.
- Taki był mój warunek. - Odezwał się Draco.
- Co?
- Tylko jeśli ty będziesz gwarantem, zgodzę się, by rodzice prosili o moje bezpieczeństwo i składali przysięgę. - Odpowiedział, a oczy dziewczyny rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów.
- Nie patrz tak na mnie, jestem duży i potrafię o siebie zadbać, ale ojciec nalegał. - Przewrócił oczami, widząc zdziwioną minę Hermiony.
- Skoro już wiesz po co tu jesteśmy, podejdź do nas. - Poprosiła Minerwa, podchodząc do Lucjusza i ujmując jego rękę. - Musisz stać bliżej z wyciągniętą różdżką. Zaklęcie zapewne znasz.
Miona skinęła głową, podeszła i dotknęła czubkiem swojej różdżki ich złączonych dłoni.
- Minerwo, czy przysięgasz chronić mojego syna przed śmiercią? - Rozległ się chłodny głos Lucjusza.
- Przysięgam. - Z różdżki wydobył się cieniutki płomyczek, owijając dłonie kobiety i mężczyzny.
- Przysięgasz nie narażać jego i panny Granger na niepotrzebne niebezpieczeństwo i narażenie zdrowie, jeśli to wielce niekonieczne? - Te słowa zdziwiły wszystkich tu obecnych. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Po chwili kobieta pewnie odpowiedziała, a z różdżki wyłonił się drugi płomień, jeszcze ciaśniej owijając dłonie.
- Przysięgam. Czy ty Lucjuszu, przysięgasz wierność Twoją oraz Twojej małżonki względem Zakonu?
- Przysięgam.
- Czy przysięgasz oddać swe życie, broniąc tajemnic Zakonu?
- Przysięgam. - Czwarty płomień owinął dłonie, zaciskając się mocno. - Przysięga została zawarta. Dziękuję Hermiono. - Skinął głową w jej kierunku. Dziewczyna dopiero po chwili oderwała różdżkę i schowała ją. Dalej nie wierzyła w to, co przed chwila usłyszała.
- Tak się cieszę Cyziu, że należysz do Zakonu! Tyle czekałam na ten moment. - Po raz kolejny, Andromeda porwała w objęcia swoją siostrę.
- Ja też się cieszę Dromciu. Chciałabym Cię przeprosić i wszystkich tu obecnych, jeśli kiedyś zraniłam Wasze uczucia. Jest mi niezmiernie przykro i nie liczę na wybaczenie, ale chcę mieć czystą kartę na nowej drodze życia. - Jej słowa były przepełnione szczerością i skruchą. Lucjusz przewrócił nieznacznie oczami, ale nie przeprosił, mimo że żałował, niektórych swych poczynań. Nie lubił robić wielkiego widowiska, więc przeprosi Artura i Molly, kiedy będą tylko oni i Narcyza.
- Może zostaniecie na obiad? - Zaproponowała gospodyni.
- Bardzo nam przykro, ale nie możemy. Jesteśmy umówieniu z Ministrem Magii. - Odpowiedziała Narcyza.
- Oh, wielka szkoda! Cyziu, wpadnijcie jutro do Nas na obiad! Poznasz małego Teddy'ego. Nimfadora na pewno się ucieszy! - Zachwycała się swoim pomysłem.
- Bardzo chętnie. - Uśmiechnęła się ciepło do siostry.
- Cyziu, na nas już czas. - Lucjusz uśmiechnął się serdecznie i ciepło do żony, która poderwała się z miejsca, pożegnała się, a po chwili wyszła w towarzystwie swojego męża. Miona dalej stała w miejscu i przetwarzała wydarzenia, w których właśnie brała udział.
- Hermiona? - Usłyszała głos Dracona.
- Hm? - Popatrzała na niego, dalej szczerze zdziwiona tym wszystkim. Musiała mieć bardzo inteligentną minę, bo chłopak się roześmiał.
- Z czego się śmiejesz? - Fuknęła.
- Chciałem Ci o tym wszystkim powiedzieć wcześniej, ale po wyjściu ze szpitala cały czas witałaś się z przyjaciółmi, więc nie chciałem się narzucać.
- Pf.. Draco Malfoy nie chciał się narzucać? Myślałby kto... - Powiedziała z sarkazmem.
- Cieszę się, że potrafię Cię zadziwić. - Odpowiedział, dumnie wypinając pierś, a po chwili wybuchnął śmiechem, którym szybko zaraził Mionę.
- Może przeszedłbyś się ze mną na spacer? - Zapytała nieśmiało.
- Oczywiście, Panienko Granger. - Niczym arystokrata, skłonił się, ujął jej dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek, co wywołało piękny rumieniec na twarzy dziewczyny. Tak bardzo brakowało mu tego widoku...
- Cóż za pokaz manier. - Zaśmiała się, kiedy chwycił ją pod ramię i wyszli z Nory kierując się w kierunku pięknego, złoto-jesiennego lasu. Szli w ciszy, ciesząc się pięknem natury i swoją obecnością. Byli zdziwieni jak swobodnie się czują w swoim towarzystwie, nawet kiedy nic nie mówią. Kiedy dotarli do malutkiego jeziorka, usiedli na brzegu.
- Dlaczego Twój ojciec jeździ na wózku? - Zapytała bez zastanowienia.
- Voldemort go tak urządził w przeddzień Bitwy o Hogwart. Miał odwrócić to zaklęcie, jeśli ja udowodnię wierność i zabiję... - Zaciął się, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa.
- Kogo? - Zapytała - Możesz mi zaufać.
- Miałem zabić Ciebie. - Dziewczyna zesztywniała, a chłopak wbił swój wzrok w jeziorko, bojąc się na nią spojrzeć.
- Cieszę się, że tego nie zrobiłeś. - Odwrócił głowę w jej kierunku i widział tylko szczerość w jej kasztanowych oczach.
- Miał odwrócić zaklęcie, kiedy wygra, ale Potter go pokonał razem z nadzieją na sprawność mego ojca.
- Przykro mi...
- Mi także... Ale pogodził się z tym i nauczył się tak żyć.
- To dobrze. - Odpowiedziała i znów siedzieli przez chwilę w ciszy. Po chwili odezwała się Hermiona.
- Draco, chciałabym Cię przeprosić. Kiedy wypowiadałam te słowa, nie myślałam tak. Byłam przerażona, właściwie to słusznie, zważając na to, co mnie spotkało, ale wiem, że nie powinnam Cie tak nazywać. Naprawdę mi przykro. - Spojrzała w jego stalowe oczy.
- Już dawno zostało Ci to wybaczone. - Mrugnął do niej, uśmiechając się pięknie.
- Dziękuję. Dziękuję za uratowanie mnie. Chciałam Ci to powiedzieć już dawno, ale nie było okazji. Jesteś moim bohaterem. - Uśmiechnęła się.
- Bohaterem na pełen etat... No, no... Chyba winnaś mi zapłatę. - Zaśmiał się, ale zanim zdążył zareagować, jego usta zostały zaatakowane, przez miękkie, malinowe wargi Gryfonki. Jej pocałunek był delikatny, niepewny. Jak gdyby martwiła się reakcją Ślizgona, który odwrócił się w jej kierunku, nie odrywając ust i dotknął dłońmi jej policzków, pogłębiając pocałunek. Świat zawirował, a języki tańczyły swój prywatny, namiętny taniec. Dziewczyna jedną ręką chwyciła za szyję chłopaka, a drugą wplątała w jego aksamitne włosy. Delektowali się smakiem swoich warg, nie chcąc kończyć tej magicznej chwili, która tak wiele dla nich znaczyła. Nagle dziewczyna przesunęła się tak, by siedzieć okrakiem na kolanach chłopaka. Pchnęła go do tyłu, a jej ręcę zaczęły błądzić po jego umięśnionej klacie. Draco zamruczał w jej usta, zadowolony z obrotu sprawy. Nie zdawali sobie sprawy, że ktoś ich śledził... Kiedy usłyszeli trzask gałęzi, oderwali się od siebie.
- Miaaaaaaaaaaaaau! - Zawył Krzywołapek, siedząc niedaleko od nich, chcąc zwrócić na siebie ich uwagę.
- Krzywołapku! Ale nas wystraszyłeś. - Zaśmiała się dziewczyna, podnosząc się z miejsca i podchodząc do kocura, który jak tylko znalazł się na jej rękach zaczął mruczeć.
- No wiesz chłopie? Co jak co, ale nie powinieneś przerywać w takim momencie. - Draco podszedł i poczochrał czuprynkę kota.
- Powinniśmy wracać. - Stwierdziła zarumieniona dziewczyna.
- Chyba tak. - Odpowiedział i ruszyli w kierunku Nory, uśmiechając się do siebie głupio. Hermiona głaskała zadowolonego kota, który nie dość, że był pieszczony, to jeszcze niesiony na rękach przez swoją panią. Do pełni jego szczęścia brakowało tylko, by Draco go karmił jego ukochanymi kąskami z kurczaka... Kiedy dotarli do Nory, zostali od razu zaproszeni do stołu na kolację.
- Ooo, a gdzie się podziewały nasze gołąbeczki? - Odwrócili się w kierunku ciemnoskórego chłopaka.
- Diabeł? A co ty tu robisz? - Zdziwił się Draco, od razu pochodząc do chłopaka, by po męsku przywitać przyjaciela.
- Ja ciężko chory i ranny po akcji ratunkowej pani Malfoy, umierałem w szpitalu, a wy tu widzę bawicie się w najlepsze... O przyjacielu to się już zapomina! - Szczerzył się głupio Zabini.
- Tak się cieszę, że nic ci nie jest! Nie musieliście się tak narażać! - Miona przytuliła chłopaka, który pomógł ją uratować.
- Przestań gadać głupoty! - Warknął Draco i Blaise w tym samym momencie.
- Stary, ale serio... Jak rano byłem u Ciebie, miałeś wyjść dopiero jutro, więc...?
- Pewna mała wiewióreczka mi to załatwiła. - Wyszczerzył się jeszcze szerzej. - Wiecie, ja biedna sierota, bez rodziny, samotnie leżący w szpitalu... - Udawał skrzywdzonego przez życie, teatralnie wywijając rękami - A dziś siódmoklasiści mają wychodne... O ja biedny, nieszczęśliwy...
- Czuję się urażony i zapewne moja matka też by się tak poczuła... Przecież dobrze wiesz, że teraz Malfoy Manor jest twoim domem, bardziej niż był za życia Twojej matki.
- Oh, potrafisz zniszczyć każdy, dramatyczny moment mojego życia. - Skrzywił się Zabini na wspomnienie matki.
- W każdym razie, Wiewiórka tak mnie kocha, że chce ogłosić nasze zaręczyny całemu światu, przy wspaniałym stole swych rodziców i w towarzystwie państwa Malfoy. - Humor go nie opuszczał, co bardzo cieszyło Draco i Hermionę, bo oznaczało to, że czuję się już fantastycznie. Kiedy tylko skończył swoją wypowiedź, oberwał z kuchennej szmatki od małej, wściekłej Ginny.
- Ty idioto! Moja mama Cię zaprosiła, by podziękować Ci za uratowanie Hermiony. - Fuknęła, a chłopak przewrócił oczami.
- Kiedyś i tak Ci się oświadczę, zobaczysz...- Mrugnął do niej.
- Chyba jak sobie to narysujesz i pokolorujesz. Wtedy będziesz mógł podziwiać mnie, przyjmującą Twoje oświadczyny. - Odwarknęła mu. - Chodźcie, obiad już jest. - Odwróciła się na pięcie i odeszła. Hermiona z uśmiechem na ustach ruszyła w kierunku stołu, by usiąść obok przyjaciółki, która ubijała kotleta.
- Nie tak agresywnie, bo kogoś zabijesz – Zaśmiała się Granger.
- Nie mogę. Wyobrażam sobie, że to Blaise... Tak miło byłoby go dźgnąć! - Warknęła, wkładając kawałek mięsa do ust.
- Uwierz mała, smakuję o wiele lepiej... Chyba pamiętasz... Jeśli nie, chętnie ci przypomnę.- Szepnął jej na ucho, siadając obok niej. Oczy Ginny zapłonęły, a w brzuchu stado motyli tańczyło zmysłową rumbę. Na policzkach pojawił się rumieniec, kiedy przypomniała sobie ich pocałunek w szpitalu i załatwione wyjście Zabiniego ze szpitala. Nie spodziewała się, że kiedy opuszczą skrzydło szpitalne, zostanie przyciśnięta do najbliższej ściany i zaatakowana ustami Diabła. Nie żeby narzekała, bo był to niezwykle przyjemny przejaw dominacji Zabiniego. Była wręcz zadowolona z obrotu sprawy, bo co jak co, ale Diabeł całował niesamowicie. Kiedy było blisko, by zaczęła go rozbierać, a jej ręce błądziły pod jego koszulką, przyłapał ich Snape.
- Po 20 punktów od każdego z domów, za całowanie się w miejscu publicznym i 20 puntktów od Gryfonów, za obmacywanie w miejscu publicznym! Jeśli za trzy sekundy nie znikniecie mi z oczu, dostaniecie szlaban idioci! - Wywarczał, a oni śmiejąc się i trzymając za ręce, uciekli biegiem. Ruszyli do bramy, by tuż za nią aportować się do Nory. Ginny puściła jego rękę i znowu zachowywała się niczym niebezpieczna tygrysica, co jakiś czas mu dogryzając i nie pozwalając się dotknąć, co tylko zwiększyło chęć Zabiniego na tego typu podchody.
- Jak tam przed meczem? - Zapytał wesoło tata Ginny.
- Rozgromimy Ravenclaw, w mniej niż 10minut! - Wyszczerzył się Zabini.
- Pf... Zobaczymy! - Ginny podniosła jedną brew.
- Czyżbyś im kibicowała... A może masz tam jakiegoś kochasia? - Bliźniaki jak zwykle, zabłysnęli inteligencją. Na ich komentarz dziewczyna się zakrztusiła, a Zabini zesztywniał.
- Na pewno nie ma tam kochasia. - Zaśmiała się Hermiona, spokojnie jedząc. - Co najwyżej przyszłego męża. - Szepnęła Ginny na ucho, za co została obdarzona, iście bazyliszkowym spojrzeniem.
- Fred, George! Uspokójcie się! Przez was Ginny zaraz się udławi! - Skarciła ich Molly.
- Zdecydowanie wygramy. Wprowadzamy nową strategię, zapewne bardzo skuteczną. - Odpowiedział spokojnie Draco.
- Oczywiście, że skuteczną bo sam najwyższy, najlepszy trener ją wymyślił i wprowadził w życie! - Zabini udawał głos swego przyjaciela, który patrzył na niego spod byka. - Wierzcie lub nie, ale Smok jest okrutnym dyktatorem i wyzyskiwaczem! A my nieszczęśni gracze nie mamy życia... - Żalił się czarnoskóry, wywołując śmiech u wszystkich siedzących przy stole. Tylko owy dyktator siedział z ponurą miną, niczym dziecko, któremu zabrało się zabawkę. Do końca obiadu atmosfera była lekka i wesoła. Pan i Pani Wesley zaczęli snuć opowieści o młodości Ginny, co wywołało falę protestów z jej strony i wielki uśmiech Blaisa, który chętnie słuchał jak mała Ginerwa zasnęła w kurniku, chcąc wysiedzieć jajko, lub kiedy wpadła do fontanny w Ministerstwie... Jednak najbardziej podobał mu się pokaz magicznych zdjęć malutkiej, piegatej wiewióreczki. Dziewczyna nie chcąc uczestniczyć w tej komedii, uciekła do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami, tak by każdy wiedział jaka to ona jest zła. Wieczorem po kolacji, cała czwórka młodych czarodziei udała się do szkoły. Ginny dalej się nie odzywała do nikogo, a Blaise i Draco omawiali ostatnie szczegóły meczu, który miał się odbyć w tym tygodniu. Miona natomiast, rozmyślała nad wydarzeniami dnia dzisiejszego. Najpierw odprowadzili Ginny do dormitorium, która pożegnała się jedynie ze Smokiem i Mioną, nawet nie patrząc na Diabła. Następnie ruszyli w kierunku dormitoriów prefektów. Miona krótko pożegnała się z chłopakami i zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Wzięła szybki prysznic i położyła się w łóżku, szybko zasypiając... Śniła o przystojnym, blondwłosym Ślizgonie...

***

Nazajutrz rano, w szkole panował gwar i ogólne zamieszanie, spowodowane meczem quidditcha, który miał się odbyć w tym właśnie dniu. Ślizgoni, chcąc podkreślić swoją wiarę w ich zwycięstwo, chodzili po szkole, śpiewając z Diabłem na czele:


Od rana dziś wieść dobra się niesie,
Że szlochy krukonów słychać nawet w Zakazanym Lesie


Z dzielnymi ślizgonami szans żadnych nie mają
Na meczu wcześniej z mioteł pospadają


lub

W Quiditchu, jak we wszystkim jesteśmy the best, 
to prawda na cały Hogwart znana jest! 
Więc nie rób teraz zdziwionych min, 
my zawsze wygramy, bo my jesteśmy niepokonany Slytherin!


Ginny, która od rana, zmuszona była do towarzystwa dwóch ślizgonów, była zirytowana ciągłą gadką, na temat ich pewnego zwycięstwa i rozgromienia Krukonów.
- Przestańcie, już i tak nie wygracie! - Warknęła, chcąc w spokoju zjeść śniadanie, ale Smok i Diabeł w najlepsze dyskutowali z Deanem i Nevillem.
- Wygramy wiewiórko, już moja w tym głowa. - Puścił jej oczko Diabeł, stukając się palcem w skroń.
- Tam Cię boli...? O jak mi przykro! Może idź do skrzydła i nie wracaj. - Warknęła, wstając od stołu. Kiedy już odchodziła, Zabini chwycił jej dłoń i przytrzymał. Ku jego zdziwieniu nie wyrwała jej, tylko spojrzała pytająco na niego.
- Przyjdziesz? - Zapytał.
- Nie. - Warknęła.
- Przyjdź proszę... - Wyszeptał jej do ucha, wiedząc jak to na nią działa.
- Niee... - Była stanowcza.
- A chociaż życzysz mi szczęścia?
- Zobaczymy... - Uśmiechnęła się tajemniczo i odeszła. Zabini stał tak przez chwilę i szczerzył się do jej pleców. Po czym usiadł obok Smoka i wrócił do rozmowy.

***

Drużyna Ślizgonów przygotowywała się do meczu w swojej szatni, omawiając ostatnie szczegóły strategii dzisiejszego meczu. Większa część grupy już wyszła z szatni, zostawiając Zabiniego samego, który musiał jeszcze zawiązać buty. Drzwi zatrzasnęły się z wielkim hukiem. Chłopak podniósł wzrok, by zobaczyć kto je zamknął, ale nikogo nie zobaczył. Dopiero po chwili został brutalnie...

27 komentarzy:

  1. co ? w takim momencie eh :) świetny rozdział zaskoczyłaś mnie z tą przysięgą :) czekam na kolejny <3 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

  2. No wiesz ? Jak można przerywać w takim momencie !? Oczywiście podczas czytania rozdziału ciągle się śmiałam ,a co do pocałunku Draco i Miony to było naprawdę romantycznie i ciekawie. W dodatku rodzice Smoka którzy przystępują do Zakonu to naprawdę ciekawy pomysł :) Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  3. Krzywołap... urwę Ci łeb kocurze, lepiej zwiewaj jak najdalej :D Dobrze Ci radzę! Co do rozdziału... Magiczny, poetycki, epicki... no nie wiem co jeszcze. Widać, że natchnęła Cię wena, ale chyba nie moja, bo moja rzadko bywa tak dobra :) Podziwiam, bije pokłony, jestem zachwycona... I poprzysięgam wieczne oddanie i zachwyt twojej twórczości :) Duży Cmok!
    Venetiia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. proszę mi tu nie grozić Krzywołapkowi :P Tosz to kochane kocurzysko :D

      Usuń
  4. Rozdział genialny, bardzo przyjemnie się go czytało:D Ale dlaczego zakończyłaś w takim momencie? Czekam na kolejny rozdział:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabije krzywolapa! Moge sie zalozyc ze ostatnie zdanie skonczy sie slowem "pocalowany". A rozdzial boski!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż za zakończenie ;) Pozwól, iż dokończę ...

    "Chłopak podniósł wzrok, by zobaczyć kto je zamknął, ale nikogo nie zobaczył. Dopiero po chwili został brutalnie przyciśnięty do ściany i pocałowany przez Ginny." Tadaaa! Nie może być inaczej :) Jeśli coś mi zrobisz Diabełkowi w następnym rozdziale to się policzymy !
    Po przeczytaniu rozdziału czuję taką radość, tak bardzo się cieszę że chciałabym to pokazać całemu światu . Po przeczytaniu całego rozdziału i odtańczenia tańca niczym szalona wariatka postanowiłam napisać komentarz o tym jak się cieszę. I co ? Nie wiem co napisać. Brak mi słów po prostu :)
    Akcja Ginny z Blaisem są wyśmienite :)
    "- W każdym razie, Wiewiórka tak mnie kocha, że chce ogłosić nasze zaręczyny całemu światu, przy wspaniałym stole swych rodziców i w towarzystwie państwa Malfoy. - Humor go nie opuszczał, co bardzo cieszyło Draco i Hermionę, bo oznaczało to, że czuję się już fantastycznie. Kiedy tylko skończył swoją wypowiedź, oberwał z kuchennej szmatki od małej, wściekłej Ginny.
    - Ty idioto! Moja mama Cię zaprosiła, by podziękować Ci za uratowanie Hermiony. - Fuknęła, a chłopak przewrócił oczami." . Padłam . Padłam , i więcej nie wstawałam . (Padłeś ? Powstań ! Poweride ! - wybaczcie za dużo reklam).
    Chciałam jeszcze wyrazić głębokie zdziwienie państwem Malfoy. Oni do zakonu ? Super! Dla mnie ten pomysł jest extra :)
    Nie widziałam żadnych błędów, do niczego się nie przywalę .
    Rozdział jest mega, super się go czytało dla mnie rumieńce na mnie wpływają gdy sobię przypomnę komu jest ten rozdział dedykowany.
    Dziękuję Ci moja droga, to dla mnie bardzo wiele znaczy :)
    pozdrawiam
    wiecznie szczęśliwa Madeline

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że podobał Ci się rozdział :)
      a zobaczycie co będzie brutelnego... może Nathaniel Nas odwiedzi? :P Dawno go nie było...
      buziaki, wampirek :*

      Usuń
    2. Ja jestem prawie pewna że to Ginny brutalnym pocałunkiem zaatakuje naszego bezbronnego Diabełka :D Elektra

      Usuń
  7. Rozdział cudowny. Momentami poważny, w większości zabawny, z nutką romantyzmu... No po prostu cudo! *.* Malfoyowie w Zakonie? Robi się coraz ciekawiej. ;D Dlaczego przerwałaś w takim momencie? ;< Mam nadzieję, że nic nie zrobisz Diabełkowi... Chyba, że to Ginny. ;D Albo jakaś napalona fanka Zabiniego. ;)
    Achh.. Chyba już jest dość późno, skoro takie niedorzeczne pomysły przychodzą mi do głowy...
    Czekam z niecierpliwością na nexta oraz życzę Ci takiej weny, jak przy tym rozdziale... Aż brak mi słów na temat Twojej wspaniałej twórczości. *_*
    Mam nadzieję, że niedługo pojawi się też rozdział na diabelskiej wpadce. ;)
    Pozdrawiam
    Fioletoowa

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały, po prostu wspaniały, nawet nie wiem jak to opisać ♥ Uwielbiam twoje opowiadanie i czekam na więcej ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Naprawdę musiałaś przerwać w takim momencie??? Kocham tego bloga jest świetny! Zabini <3 Jest prześmieszny. Mimowolnie szczerzę się do komputera :D Świetnie piszesz. Życzyłabym weny, ale chyba i tak masz jej za dużo ;) Wierszyki świetne :D
    Pozdrawiam, wierna czytelniczka
    dramione-something-real.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem oficjalnie obrażona za tak mało komentarzy... Zazwyczaj po 20/30 a tu?! Nie ładnie... Rozdział za X dni... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wamplove ... wampirek , wampirku kochany . Ty wiesz dobrze że blogspot nie istnieje bez twoich notek ... a ja sama eksploduję jak się nie dowiem co się z diabełkiem stało. :(

      Usuń
  11. Cudny rozdział. Zajebisty, epicki, normalnie brak słów do opisania. Chyba coś zrobię krzywolapkowi.. DUŻO WENY ŻYCZĘ

    OdpowiedzUsuń
  12. To wredne tak kończyc rozdział!!! Zakładam że ta osobe jest Ginny :D
    Cudownie piszesz...przeczytałam dziś całe twoje opowiadanie i jestem zachwycona. Nigdy nie wiadomo czego się spodziewać :D
    Pozdrawiam i z utęsknieniem czekam na dalszy ciąg przygód
    P.S. Gratuluję pomysłów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wredne. Bo Wamplove to zła kobieta jest :D
      nie no, żartujjeee :D wszyscy ją kochamy bo tworzy genialny duet z Venettią, i pisze jeszcze to cudowne opowiadanie ♥
      zazdrosze talentu :P

      Usuń
  13. genialny rozdział! :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Wampirku kochany, kiedy nowy rozdzial? Czy jak bedzie 20 komentarzy to bedzie szybciej? Napis cos bo niedosc ze wrednie skonczylas rozdzial to jeszcze nie piszesz nastepnego:( Uwielbiam twoje opowiadanie! Nawet nie probuj pisac ze nie masz weny bo jakos na 39 sposobow na pottera mialas!;) Swoja droga wykorzystam je kiedys z checia. ale poki co pisz,pisz,pisz!!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowny rozdział!Dokończę...został brutalnie pocałowany!Na pewno,musi tak być:)
    Pisałam Ci już,że uwielbiam twojego bloga?
    Emocje są,błędów-nie wyhaczyłam,troszkę humoru i dramy-jest.
    Czego chcieć więcej?
    Chciałam Cię zaprosić do mnie,dodałam ..myślę,że zabawną miniaturkę dlatego śmiało wpadaj!:)
    liczę cicho na opinię,gdyż...praktycznie ich brak i moja wena i motywacją leżą na plaży i nie chcą się ruszyć:c
    Pozdrawiam ciepło,wampirku!:)
    Caroline

    OdpowiedzUsuń
  16. świetnie piszesz skarbie ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. kolejny genialny rozdział, kiedy nowy? :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Witam rozdział jak zawsze świetny, uwielbiam Twoją twórczość. Bardzo się cieszę,że w tym opowiadaniu piszesz też o Ginny i Diable bo to moja ulubiona para. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak ja lubię Ginny i Blaise'a... I lubię sceny +18 :D
    czekam na next
    Zapraszam do siebie http://wbrewwszystkim.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Fajny, lecę czytać dalej bo nie wytrzymam.
    Wiarołomczyni

    OdpowiedzUsuń